sobota, 26 stycznia 2019
Zbudź się Ferdynandzie
Nad ranem pojawiła się lekka wibracja w ciele wraz z widzeniem animowanym: jakaś starsza kobieta idzie ulicą małego miasteczka, albo na przedmieściu. Nagle coś się z nią dzieje. Staje. Zdejmuje okulary, przeciera je, chwilę rozgląda się wokół siebie. Mam wrażenie, że poznaję starszą panią z obejrzanego filmiku o nękaniu przez bogatego sąsiada chcącego odkupić jej posiadłość. Prosi o coś przechodnia. Zatrzymują się ze dwie trzy osoby, też starsze, widzę mężczyznę. Słuchają kobiety z dziwnymi minami. Ona podaje mężczyźnie swoje okulary, on zerka przez nie.
czwartek, 24 stycznia 2019
Animacja
Nagle o świcie hipnagogi, czarno-białe, animowane: Walczący na miecze rycerze, w tle biją się ze sobą ich giermkowie. We śnie miałam stary czarny ebonitowy aparat na korbkę [„Czarny zadzwonił”!] w kuchni stojący na blacie w przejściu. Hipnagog animowany: gruba karykaturalna postać leży na ziemi wystającym tłustym brzuchem do góry, wierzga krótkimi nogami i rączkami jak w ataku padaczki. Jej ciało całe jest wypełnione białą kropkowaną substancją. Odebrałam to jako jakiś wywołany sztucznie paraliż. [Symbol sytego społeczeństwa zachodniego, która nie jest w stanie zbuntować się wobec niewidzialnego ucisku. On manipuluje na bazie podstawowych potrzeb i lęku przed utratą materialnego zabezpieczenia, atak jest kierowany na ludzi słabych i majętnych, aby pozbawić ich posiadłości lub odsunąć od władzy]
środa, 23 stycznia 2019
Widać ich
27.X. Obudziłam się około trzeciej nad ranem z powodu dziwnego zjawiska. W moim prawym uchu dzwoniło tak potężnie, że po chwili już byłam zaniepokojona. Dźwięk, wysoki, dzwoniący, nie ustawał ani nie zmieniał się w swoim natężeniu. Wstałam do łazienki, przemyłam twarz zimną wodą, żadnej ulgi. Starałam się panować nad sobą i nie wpadać w panikę. Ciśnienie w głowie? Control minde przez satelitę? Doszłam wstępnie i z dużą dozą sceptycyzmu do wniosku, że to może być efekt piwa, na które się skusiłam wieczorem, i że to gluten oddziałuje na nerw słuchowy (ale czy taki w ogóle jest?). Po jakiejś pół godzinie dźwięk zaczął cichnąć i uspokoiłam się. Odeszło. 29.X. Hipnagog: w dużej sali grupa leżących w rzędach na materacach ludzi, wydaje się, że śpią. Widzę napisy rozwieszone na kartonach na ścianie naprzeciw i jeden udaje mi się odczytać: CZARNY ZADZWONIŁ. 18.I. Trasa skosem z górnego prawa na lewy dół Ekranu. Na jadący czerwony samochód [ciało karmiczne] najeżdża niebieska taksówka [ciało mentalne], chcąca go wyprzedzić. Czerwony zatrzymany w rozsypce, zgruchotany w dużej mierze, przednia klapa od silnika w górze, z wnętrza wydobywają się nieokreślone czarne kształty, kłęby i sploty. [Bieg rzeczy był ku minusowości, wpływ mentalny z zewnątrz wywiera nagły szokujące oddziaływanie na kogoś będącego pod wpływem silnych skłębionych pajęczych manipulacji. Destrukcyjny bieg rzeczy powstrzymany, ujawniony motor tego zjawiska, konieczny remont życia] Stał przede mną, młody, nieco krępy, nieznany mi i patrzył w głąb siebie z dziwnym wyrazem twarzy. Próbowałam go rozśmieszyć, aby się uśmiechnął, zaglądając mu w twarz z lewej, z prawej, z dołu, ale ani drgnął widząc coś, czego ja nie widzę. Sądząc po minie to było coś poważnego, innego, niż mogłabym sądzić, nie do zlekceważenia, wymagającego całej jego uwagi. 21.I. Zaćmienie księżyca. Wieczorem obejrzałam wywiad Janusza Zagórskiego z niejakim Sławkiem na temat Mind control i SI. I odkryłam tożsamość gościa, który ukazał mi się we śnie 18.I. Dzisiaj. Sen wizyjny: okiem obserwatora widzę poligon i oddział żołnierzy padających na rozkaz na ziemię i czołgających się z lewa na prawo. Nie są to zwykli żołnierze, a kadra. Ukazują mi się z bliska siedzące za biurkiem osoby w mundurach, przeważnie kobiety, mają na głowach wysokie futrzane czapki, jak Rosjanie, każda inna, jedna z kobiet taką czapką nakrywa coś w rodzaju pilotki pod spodem. Mówią coś, ale nie słyszę, widzę poruszanie ustami, twarze wsłuchane jakby w rozkazy słyszane osobiście, z wyrazem służbistości, który znam z wstawek z koreańskich propagandowych wiadomości telewizyjnych. Wyglądają na Azjatów z lekko zaczerwienionymi policzkami, pewnie jest zimno, może Koreańczycy północni, może Chińczycy, a może ruscy. Bardziej Koreańczycy.
środa, 09 stycznia 2019
Kontrola pamięci
Nad ranem pojawiło się nagle coś. Hipnagog: obserwuję z góry, jakby spod sufitu dwie osoby wjeżdżające windą, dość wąską. Upadają na podłogę, nie wiem co się dzieje, może się siłują, może kochają? Na koniec leżąca bezwładnie postać w spodniach. Hipnagog: wyglądam przez szybę dużego okna. Na zewnątrz mały park, albo ogród, kilka drzew, wszystko pokryte białym śniegiem, zima. Sen wizyjny, w tym samym czarno-białym rysunkowym stylu, co hipnagogi: dwie młode kobiety kupują stary dom z działką, chcą go remontować. To mała miejscowość, albo przedmieście, bo obok za ogrodzeniem z siatki stoi podobny dom, parterowy z dachem kopertowym, starannie wykończony. Dwie sąsiadki przyglądają się podejrzliwie stojąc przed drzwiami na schodkach wejściowych. A może to już ich dom po remoncie i to są owe dwie właścicielki? Ktoś pokazuje szczękę jakby końską, z wieloma ostrymi zębami drapieżnika, dziąsła są wyraźnie zaczerwienione. Mowa jest, że nowe właścicielki zajeździły to biedne zwierzę w poprzednim miejscu zamieszkania, wtykając mu między zęby grube wędzidło i zmuszając do ciężkich zadań. Tymczasem wiadomo, że to się mogło udawać tylko do 147 razy, potem się psuje. Dowiaduję się, że na posesji jest dziwna piwniczka w ziemi, blisko słupa elektrycznego, niezakryta, wybetonowana, beton jest wyłożony czymś ciemnym. Tam kryło się kiedyś szczególne urządzenie, które zostało zdemontowane przed sprzedażą posiadłości, która była własnością jakiejś firmy czy agencji. W dodatku na poddaszu podłoga i murłaty z cegły są wyłożone czarnymi kwadratowymi płytkami z dziwnego chropawego sztucznego tworzywa, pokrytymi jeszcze na ściankach, chyba jako zdobienie, dodatkowymi ceramicznymi ramkami. Dziwię się, do czego to może służyć, może rzeczywiście ciekawie wygląda, ale pewnie zbiera mnóstwo kurzu, który trudno czyścić. Obudziłam się z myślą, że rzecz dotyczy technologii MK, tworzenia wielorakiej osobowości, wpisywania fałszywej pamięci i używania ludzi do tajnych zbrodniczych zadań, które są im wymazywane z głowy. I jest to być może związane z historią Maxa Spiersa, cyber-żołnierza, jak o sobie opowiadał, który zmarł nie tak dawno w Polsce, w dziwnych okolicznościach. Właśnie wczoraj przeczytałam w internecie oficjalne oświadczenie polskich śledczych, którzy ustalili, że śmierć spowodowało nadużycie leku przeciwlękowego Xanax, który kupował bez recepty w Turcji i zażywał w dużych dawkach. To musiało wywołać ów sen, zważywszy, że Słońce zbliża się do Plutona - tajnego manipulatora w Koziorożcu. Potwierdza zatem, co mówił. Projekty MK miały i mają miejsce, a tajna technologia jest coraz groźniejsza. Potem był sen już zwyczajny, ale na podobny temat. Pamiętam jedynie ostatnią scenę: na tle górującego słońca kula globusa, tej samej pozornie wielkości, pokryta siatką kartograficzną. Kontroluje ją szarawy humanoid z wielką głową o wielkich migdałowych czarnych oczach.
czwartek, 03 stycznia 2019
Wybory przedparlamentarne
Noworoczny sen domowniczki-warszawianki: biegła w maratonie Aleją Niepodległości w kierunku Ronda ONZ. Było zupełnie ciemno. Przyspieszyła, sama dziwiąc się swoją siłą i energią. Wyminęła z łatwością rywali jadących rikszami do mety. Wniosek: ktoś w wyborach startujący o własnych siłach wyprzedzi ustawionych przez dwie główne partie rywali. Dzisiaj mój sen: długa pobielana drewniana chałupa chłopska, remontuję ją z matką. W kuchni stoi piec gliniany, jest nim zachwycony i zafascynowany jakiś Anglik. Piec robi się prawie równie długi jak chałupa. Pichcone potrawy, starte ogórki kiszone w słoiku, podsmażane w rondelku nerki... Pilnuję prac, które prowadzi kilku miejscowych robotników. Popijam przy okazji jakiś czerwonawy trunek, który noszę ze sobą, nie dzieląc się. Mam go w kilku, chyba pięciu małych buteleczkach, do nich kieliszek. Zjawia się mama, przejmuje kontrolę. Ja ląduję w budynku sejmowym. Wniosek: nowi parlamentarzyści szybko wdrożą się w stare zasady.
poniedziałek, 31 grudnia 2018
Krucza moc
W noc przesilenia zimowego przyszedł taki sen: pod ogrodzeniem z siatki na posesji dziadków [przeszłość, za granicą 5/6], podeszłam do wielkiego już, ale wyraźnie młodziutkiego kruka, który wylądował na podwórzu [ze strefy Nicości przy granicy 8/9]. Miałam na rękach rękawice ochronne do prac budowlanych, takie pozszywane ze skrawków różnej maści materiałów [ręka Nadduszy, p. 7, na roboczo, czyli pracująca], więc dość śmiało, choć ostrożnie wzięłam go na ręce. Nie uciekał i nie wyglądał na wystraszonego. Nie był jeszcze do końca opierzony, bo głowę miał prawie łysą. Uznałam, że go wezmę pod opiekę, trzeba tylko pomyśleć, czym go karmić. W tym momencie kruk odwrócił się wielkim dziobem ku mojej twarzy i wymierzył w moje prawe oko. Coś z nim zrobił, ale nie było to agresywne, ani nie bolało, nie wystraszyłam się. Obudziłam się zaskoczona. Interpretacja: ptak - wiadomość, kruk o końcu/śmierci/żałobie, oko jako parzysty narząd odnosi się do matki/ojca lub męża/żony, ogólnie bliskiej osoby. Wg Jarka Bzomy symbole odnoszące się do wysokich rejonów duchowo-boskich mogą być pozytywne, jako wyzbycie się dualności i koncentracja umysłu na Świadomości Nieprzejawionej (jedno oko), brak w tym jednak odniesienia do jawy i symboli z życia nam znanych. Sen nie wystraszył mnie, był wizyjny, czyli kruk był jakby narysowany, prześwietlony, to znak, że pochodził z wysokiego poziomu, gdzie czas nie istnieje i łatwo o przepowiednie. Czułam troskę wobec tego niedorosłego w pełni ptaka, a on nie był agresywny, nawet, gdy dziobnął mnie w oko. Moje wykształceniowe/umysłowe skojarzenia były pozytywne. Biorąc pod uwagę Glosariusz, kruki, na których fruwali szamani, Castanedę i ogólnie szamański wydźwięk symbolu i obrazu. Wytłumaczyłam sobie, że owa ciemna plama, cień pod prawym okiem, manifestująca się w innych moich snach u mojej duszy albo u czarnej kotki, teraz zostanie unicestwiona, jej przyczyny karmiczne. Zatem oczekiwałam pomyślnych rzeczy (i w sumie nadal oczekuję, ponieważ wysokie sny manifestują swoje znaczenie w rzeczywistości nawet trzy razy w coraz głębszych w czasie i znaczeniu sytuacjach). Jednak wróżę sobie od lat i moja podświadomość ma swoje kody i ścieżki. Czarne ptaki występują w Księdze I-Cing jako symbol przekazu informacji, "rozdziobią nas kruki wrony", "kruk krukowi oka nie wykole", "mądry jak kruk". Czasem ptaki, które widuję na niebie są takimi znakami wróżebnymi dla mnie. Kruki manifestowały się na sprawy spadkowe, notarialne, które swego czasu załatwiałam, albo wieści o czyimś pogrzebie. Na jawie, nie we śnie. W tym roku krucza rodzina zamieszkała dość blisko mojego siedliska i widywaliśmy się codziennie. To inteligentne jak bestie ptaszyska, których się nieco boję, potrafią wezwać skrzeczeniem lisa, aby zapolował na moje kury, gdy wejdą za głęboko w las, bo mają potem wyżerkę, albo towarzyszą psom na pastwisku, gdy te polują na nornice, w tym samym celu. Czyli śmierć im towarzyszy naturalnie, są jej zwiastunami. Astrologicznie widać w moim nowym solariuszu (horoskopie rocznym) Plutona sygnifikującego duchy zmarłych w 4 domu horoskopu, czyli w sferze przeszłości rodu, ojczyzny, fundamentów i podziemi. Już nieco wcześniej pojawiła się przygoda z odprowadzeniem błędnego ducha zaginionego staruszka z sąsiedniej wsi, którą opisałam na blogu Transwizjon. I teraz w czas urodzin pojawiły się dwie sprawy podobnego typu. Oprócz intencji mojego współ-śniącego, żeby zerknąć w podziemne światy i ustalić czy Ziemia jest wklęsła czy wypukła... Jako pierwsza rzecz zamanifestowała się wiadomość o tragicznym wydarzeniu w rodzinie mojej znajomej. Tuż przed zaistnieniem fatalnych wypadków widywano za plecami najstarszej osoby w rodzinie ciemną postać. Postać ta nie znikła po pogrzebie nagle zmarłego, a rodzina popadła w rozpad, dlatego zaproponowałam swoją pomoc. Przed snem poprosiłam czachulca i kaskadę o wsparcie i ochronę. Jak widać mam specjalizację do tych, co odeszli nagle, za młodu lub zaginęli. A kruk okazuje się zwiastunem specjalnej mocy.
sobota, 22 grudnia 2018
Zapętlenie
Jakiś czas temu dostałam pełnomocnictwo, a kilka nocy temu bilety na pociąg od Putina na przegląd poziomu 5 po stronie strażniczej i ono zaczyna działać. Nie miałam specjalnych życzeń do kaskady. Zasnęłam dość łatwo. Śnię z pozycji obserwatora (nie widzę swojego ciała, ale poruszam się). Schodzę w dół po schodkach kamiennym korytarzem w głąb jakiejś podziemnej komnaty wspartej grubym filarem. Za mną sunie coś, co jedynie wyczuwam na razie, ale jest blisko. Koszmarne. Słyszę dźwięki podobne do sapania, ciamkania, zasysania. To jest długie, ślepe, przesuwa się w równym tempie i natychmiast kojarzy mi się z wężem bez głowy z dawnego snu, przed którym w panice uciekałam na pustyni, a który wypełzł z okrągłej marmurowej sadzawki w ruinach starożytnej świątyni. Zaraz za mną tu się pojawi, wiem. Wiem, że mogę zginąć, że to podbramkowa sytuacja. Okrążam filar kamiennej sali i ustawiam się blisko schodów, którymi zaraz tu wpełznie bezgłowa bestia. Wąż sunąc za moimi plecami okrąży najpierw filar, ja zdążę może, o ile koszmar mnie nie sparaliżuje, po jego grzbiecie wyskoczyć z powrotem w górę, a on być może się zapętli. I zyskam czas. Obudziłam się z zaniepokojeniem, które odczuwało moje ciało fizyczne i niższe ja. Nie lubię tego. Ale nie spanikowałam, to najważniejsze. To coś było za plecami, jak sznur przodków z nauczania Czyżewskiej. Co to do diabła ciężkiego jest? Modliłam się dość długo, prosząc o ochronę i sterowanie. We śnie porannym był kwadratowy ogrodzony siatką plac, w miejscu ogrodu moich dziadków. Nie było tam jabłoni i krzewów, a ziemia była skultywowana i przygotowana na wiosnę do uprawy. Teraz grząska i pokryta warstwą śniegu. Ćwiczyły tam dwa oddziały dzieci. Polskich i rosyjskich. Rosjanie byli gospodarzami terenu, a polskie zostały zaproszone. Oddziały stały w dwuszeregach każdy pod innym brzegiem ogrodzenia, czyli pod katem 90 stopni względem siebie. Rosjanie nie grali fair. Wyświetlili na większej części ogrodzonego obszaru pokratkowaną siatkę jak z programu Exell, w każdej powiększona postać uczestnika ćwiczeń. Dzieci polskie nie miały gdzie ćwiczyć, ewentualnie musiały wejść pod rozkazy rosyjskie. Jedna z opiekunek Rosjanka – to było jedno z ćwiczeń – wzięła na ręce jakieś dziecko i miała je przenieść na brzeg ogrodzenia. Tymczasem wpadła pod śniegiem w wyżłobaną w miękkim gruncie dziurę z wodą. Najpierw do pasa, nie wycofała się, tylko parła dalej. Potem, gdy już była blisko brzegu-nas zapadła się z dzieckiem całkowicie pod śniegolód. Chwilę czekaliśmy, aż się wynurzy, ale ona ani drgnęła. Zaczęliśmy ją ratować i udało się, ale była to wulgarna baba, śmiała się z nas rechotliwie, że daliśmy się tak podejść. Jestem w banku przed szeregiem okienek. To nadal gdzieś w Polsko-Rosji. Przed okienkami kolejka klientów stoi cierpliwie. Mnie się spieszy. Mam znajomą wśród pracowników, więc do niej uderzam. To Renia Królowa. Chętnie pomaga i stwierdza, że coś tam zarobiłam, ale zarobiłabym więcej, gdybym zysk pomnożyła na giełdzie, właśnie zwyżkuje i każdej doby można sporo zarobić w złocie. Idzie ze mną do odpowiedniego okienka, żeby mi objaśnić, jak to działa. Kasjerka, na jej polecenie przelicza mi hipotetycznie, ile to, co już mam dałoby w ciągu tego dnia. Robi to od razu przeliczając banknoty, rude pięćsetki. W sumie było tego 3400, a może 2400. Czystego zysku. Jest też inna kwestia. Jakiś czas temu to się wydarzyło w N. [minusowa wersja mojej miejscowości rodzinnej], niedawno gdzieś na dalekiej Rosji w pewnej szkole (widzę kilkupiętrowy budynek) doszło do samobójstwa 70 uczniów! To jakiś atakujący koszmar. Renia mówi mi, że bank ma nagrania, jeśli zechcę, to mogę obejrzeć. Prowadzi mnie do płaskiego stołu na poczekalni, jest nakryty wyciszającymi płytami, odsłania jedną, na płaskim poziomym ekranie wyświetlają się tamte historie. Po odsłonięciu zaczyna być słychać w poczekalni głosy nagrania, ludzie z kolejki mogą się zainteresować, więc przysłaniamy z powrotem ekrany. Sprawa dotyczy egregora, a więc ów bezgłowy wąż sunący to egregor? Na tym się obudziłam.
niedziela, 09 grudnia 2018
Tkacze światów
Wreszcie wyjaśnia mi się do czego służą czarne wiry, które tak często widuję. I czemu przy tym wchodzą i wychodzą z Ust, czyli Szczeliny. Sen hipnagogiczny: Z czerwonych Ust wypełza pajączek. Ukazuje się biała płachta, jak obrus [przestrzeń buddyczna], na niej pojawia się czarny wir w formie spłaszczonego pajączka na wielu cienkich długich nogach, idzie. W pewnej chwili staje i zaczyna coś wokół siebie konstruować, jak schematyczny domek, tworzy nawet postacie mające w sobie wszystkie podobny wzór “tapetowy” w barwach blado-liliowo-fioletowo-żółto-złotych [membrana ze strefy duszy, atmaniczna]. Najpierw pojawia się coś jak puchaty miś i pajacyk ze stożkową głową, całują się ze sobą coraz czulej. Potem pajacyk leży jak porzucona niewypchana forma zewnętrzna, przypomina trochę małe rozkapryszone dziecko upadłe na podłogę. Następnie pojawia się dorosła postać i dwoje dzieci oraz pies tulące się do matki [Matka i dwóch braci, Biały i Czarny z psem]. Pajączek kończy prezentację, zwija postaci i domek, tak trochę jak się pruje sweter i przesuwa się nieco dalej. Teraz konstruuje inny domek, z samych czarnych kresek na białym tle. Pojawia się postać starszej zaokrąglonej kobiety robiącej na drutach i zakładającej potem zrobiony przez siebie sweter i szal w “membraniczne” wzory, skądś wiem, może po ruchach, że to samotna nauczycielka [Sophia?]. Pajączek zwija przedstawienie, przesuwa się i buduje znowu od początku domek, mebluje go, po czym jako kreskowa postać wypycha nogami jedną ścianę, która znika, czyniąc domek otwartym. Niewielka postać w środku gromadzi jakieś połyskujące złotawo kulki (trochę to podobne do jabłek, jakie zbierała mała Pyza do koszyka w niedawnym widzeniu) [roty pamięci indywidualnej, karmiczne nasiona aspektów dusz indywidualnych], mnóstwo ich, zapełnia nimi prawie całe wnętrze, potem coś się dzieje, jakby ogarnianie i wydzielanie kwadratowej przestrzeni dla siebie, poza kulkami w owym mieszkanku, droga w górę [strumień wstępujący zabierający dokonania z powrotem do góry], i obraz staje się zamazany [przechodzi w mgłę Brahmana]. Pajączek zwija manele i zaczyna swoją budowlę znowu. Teraz jest już ich kilka na białej płachcie pokrytej czarnymi “runami” zapisu. |
Archiwum
Ostatnie wpisy
|